Młodzi ludzie bardzo często nie potrafią rozmawiać o swoich problemach, uczuciach i potrzebach. Doświadczają całkowitego braku zainteresowania ze strony rodziców i często nie umieją dogadać się z rówieśnikami - a wtedy już automatycznie tworzą sobie zniekształcony obraz samych siebie.

Podczas mojej pracy w szkole obserwowałam, iż młodzież miała wiele tego typu problemów. Obecnie (zwłaszcza podczas ogólnoświatowej pandemii), kiedy młodzież dojrzewająca nie uczęszcza do szkoły, sytuacja staje się jeszcze trudniejsza. Brak kontaktu z kolegami z klasy i z nauczycielami powoduje dalsze pogłębianie się ich problemów psychicznych. Częściej wpadają w depresję, miewają zaburzenia lękowe, kłopoty z prawidłowym odżywianiem się a niektórzy w wyniku spiętrzenia frustracji dokonują samookaleczeń. Wykorzystanie technologii multimedialnej nie jest w stanie zrekompensować im braku kontaktów z rówieśnikami. W domu rodzice - zestresowani trudną sytuacją na rynku pracy - także nie pomagają małolatom wyjść z tego kryzysu. Coraz częściej więc u młodych osób pojawiają się kłopoty związane z niedostatkami w sferze kondycji psychicznej. Jeżeli zajrzymy do raportu Sieci Obywatelskiej “Watchdog Polska” o polskiej psychiatrii dzieci i młodzieży, to zapewne wszystkim włos zjeży się na głowie. Wyniki i wnioski bowiem są przygnębiające. Najnowsze wyliczenia mówią, że w Polsce jest około 630 tys. dzieci, które potrzebują natychmiastowej pomocy psychiatrycznej i równocześnie wsparcia psychologicznego. Obecnie jeden psychiatra przypada na około 25 tys. dzieci potrzebujących pomocy.

Wydaje mi się, że te dane (które tu cytuję za Onetem i wypowiedzią pani Joanny Muchy) są zdecydowanie zaniżone, gdyż często się zdarza, że rodzice wstydzą się pójścia do psychiatry. Najczęściej korzystają z takiej pomocy w ostateczności i często tłumaczą swoim dzieciom, by się nie przyznawały, do jakiego lekarza chodzą (i właśnie to najbardziej bolało moich uczniów). Psychiatrzy dziecięcy twierdzą, że nie przyjmują dzieci, które mówią o chęci popełnienia samobójstwa, gdyż u nich jest miejsce tylko dla tych, które są już po próbach samobójczych.

Kochani rodzice, obserwujcie swoje dzieci zwracając szczególną uwagę na to, czy nie mają blizn na swoim ciele, czy jedzą przynajmniej trzy posiłki dziennie, czy mają kontakt z koleżankami/kolegami, czy potrafią się uśmiechać oraz bawić. To jest bardzo ważne.

Samookaleczanie jest sygnałem poważnych problemów - i jest rodzajem “wołania o pomoc”. Obecnie coraz więcej dzieci wybiera ten drastyczny sposób radzenia sobie z trudnościami i sygnalizowania problemów - zwłaszcza w burzliwym wieku okresu dojrzewania. Zjawisko owo dotyczy zarówno dziewcząt jak i chłopców. Okaleczeń dokonują w ukryciu, zaś ślady najczęściej chowane są pod ubraniami, bransoletkami i innymi dodatkami do odzieży. Jeżeli blizny zostaną zauważone przez kogoś z najbliższego otoczenia, okazuje się, że autorzy samookaleczeń właśnie na to czekali, że ktoś rany i blizny wreszcie zauważy i spróbuje im pomóc. Dzieciom się wydaje, że jeżeli zranią swoje ciało, to odczują wtedy ulgę - uwolnią się od strachu, niepokoju i lęku przed następnym dniem. Demonstrują, że bardzo cierpią, jednak nie potrafią tego wypowiedzieć słowami. Nie mają takich problemów ci - zarówno dzieci jak i rodzice - którzy dużo ze sobą rozmawiają na wszystkie możliwe tematy. Te dzieci wtedy wiedzą, że w każdej sytuacji rodzice im pomogą, gdyż są kochane a ich prawa są w domu szanowane przez dorosłych.

Czasami tak się zdarza, że dzieci widząc, iż ich koledzy się tną, próbują się zachowywać tak samo. Dokonywanie samouszkodzeń często pozwala stać się członkiem popularnych grup rówieśniczych i zyskać akceptację. „Chciałem zobaczyć jak to jest” – tłumaczą potem rodzicom - „wściekłem się na koleżankę, nudziłem się w domu, widziałem, że inni też tak robią, chciałem więc spróbować i poczuć się tak jak oni”. Tacy zazwyczaj szybko z tego rezygnują. Przestaje im to imponować, jest to bolesne, zaczynają się wstydzić swoich blizn, dlatego uważają, że to nie ma sensu. Po krótkiej rozmowie z rodzicami lub kimś, z kim mają świetny kontakt, szybko z takich praktyk rezygnują.

Gdy dochodzi do rozwodu rodziców, dzieciom często się wówczas wydaje, że rodzina się rozpada z ich winy, uważają się za bezwartościowych lub niechcianych. Dodatkowo słyszą podczas kłótni rodziców: „Co zrobimy z dziećmi? Jak oni to zniosą? Które z nas się nimi będzie opiekować? Jak im to powiemy? Po co nam to było?” Rodzice nie zdają sobie sprawy, że podczas ich burzliwych – głośnych dyskusji a nieraz też kłótni czasami padają słowa, których dzieci nigdy nie powinny były usłyszeć, gdyż są dla nich bardzo bolesne. Niestety, rodzice najczęściej myślą wtedy tylko o swoim cierpieniu i o własnym nosie, zaś dorastającym małolatom wydaje się, że są przeszkodą na drodze do szczęśliwego życia swoich opiekunów.

Często słyszę od rodziców narzekania: „dlaczego mój syn ma słabe oceny? Przecież nie ma nic innego do roboty jak tylko się uczyć.” Bywa, że dzieci bardzo chcą się uczyć, chcą, by rodzice byli z nich dumni, niestety, nie zawsze mają takie możliwości. Słaba pamięć, stres, niezadowolenie rodziców, niewiara we własne siły powodują, że oceny są coraz słabsze mimo ciężkiej pracy. Nie zawsze nasze dzieci mają zdolności do tych zawodów, które mają rodzice. Córka chciałaby hodować zwierzęta, a mama chce by była lekarzem, syn chciałby być kierowcą a tutaj rodzice mają dla niego już przygotowaną kancelarię prawną lub gabinet lekarski. Dzieci często przeżywają silne poczucie winy sądząc, że zasługują jedynie na karę i pogardę, skoro nie radzą sobie z ocenami w szkole. Uszkadzając swoje ciało “wymierzają sobie karę”. Często mi potem tłumaczyli: „Jestem idiotą, wg. mamy jestem głupkiem, nic nie potrafię, rodzice się mnie wstydzą, gdyż nie mogą się pochwalić przed znajomymi moimi osiągnięciami i świadectwem z czerwonym paskiem. Przeze mnie mama zmarnowała sobie życie, gdyż wtedy, kiedy miała awansować, musiała się mną opiekować” – to najbardziej boli dzieci.

- Dlaczego córka mi to robi, przecież w domu ma wszystko – płacze mama 15-letniej Anki, która cała jest w starych i świeżych bliznach po okaleczeniach. - Czy na pewno miała wszystko? - pytam. - Kiedy pani z nią ostatnio rozmawiała? Czy zna pani jej koleżanki, kolegów? No, nie – odpowiada mama, - Ja przecież ciężko pracuję po kilkanaście godzin dziennie, aby córka miała wszystko.

Tak często bywa, dzieci czują się samotne, gdyż rodziców nigdy nie ma w domu. Nawet, jeżeli są, to są zmęczeni, zestresowani, każde odpoczywa w swoim pokoju. Młodzież w okresie dojrzewania potrzebuje rozmowy z bliską osobą, oczekuje porad a czasami po prostu musi się do kogoś przytulić i wypłakać, tak po ludzku.

- Dlaczego syn zachowuje się tak, że muszę się za niego wstydzić – pyta rozżalony tata i kontynuuje swój wywód dalej: - Wszyscy moi koledzy mają normalne dzieci, a mój syn zakochał się w swoim chłopaku. Prosiłem, tłumaczyłem mu, że jeżeli tak chce świrować to proszę bardzo, ale tylko w domu. Nie słuchał, a jeszcze teraz taki wstyd, to cięcie się, znowu nie ukrył tych blizn, tylko na lekcjach WF zauważył je trener i musiałem przyjść do szkoły a równocześnie słuchać tego, jakim to ja jestem nieodpowiedzialnym ojcem. To Jacek się tnie a nie ja, więc kto tu jest nieodpowiedzialny – krzyczał w rozmowie ze mną ojciec. Syn potrzebował pomocy rodziców i zrozumienia. „Nie wiedziałem co dalej robić” – tłumaczył syn później, „poczułem wielką złość, pojąłem, że nikt mnie nie rozumie, dlatego nie mam siły na naukę, nie mogę się skupić i spokojnie myśleć, mają mnie gdzieś, nie mogę nikomu powiedzieć tego co lubię, co czuję, czym się interesuję, zaś cięcie się mnie uspokaja, odczuwam wtedy ulgę, nie potrafię już inaczej żyć, nie lubię siebie, nie lubię własnego ciała, brzydzę się swoją figurą. Nikt mnie nie kocha takiego, jakim jestem. Cięcie się pozwala mi odreagować stresy zarówno domowe jak i szkolne” – tłumaczył mi. Był w stresie, dokładnie pewnie jeszcze nie do końca rozumiał, co się z nim dzieje, a rodzic zamiast go wspierać i stać przy nim w tym trudnym okresie, proponował wejść do „szafy” schować się, tylko dlaczego? W czym syn jest gorszy od innych? W okresie dojrzewania dzieci mają dużo problemów, często nie rozumieją, co się dzieje z ich ciałem, nie radzą sobie z własnymi emocjami. Jeżeli do tego dojdzie problem homoseksualizmu, to jest im jeszcze trudniej. To wtedy rodzice powinni ich wspierać, tłumaczyć i być z nimi w tych ciężkich chwilach, Czasami do tego dochodzą także kłopoty w szkole, gdyż nie wszyscy koledzy i nauczyciele są tolerancyjni, dlatego wtedy dochodzi do kryzysu. Jacek potrzebował pomocy, a i rodzice zapewne też, dlatego wszyscy całą rodzinką powinni się zjawić u terapeuty. Wtedy syn poczułby się pewnie i bezpiecznie.

„Dlaczego syn mnie nie słucha?, dlaczego nie rozumie, że ja go kocham i robię wszystko dla jego dobra… dlaczego, dlaczego…” - takie pytania powtarzają się w rodzinach nadopiekuńczych rodziców. Ja osobiście też nie chciałabym, by mama odprowadzała mnie do szkoły i miała chęć noszenia mojego tornistra, gdy byłam już uczennicą liceum. Jeżeli, nie pomagają prośby i tłumaczenia, że z tego powodu koledzy się śmieją z danego ucznia - to samouszkadzanie ciała jest wprawdzie mocno koślawym trikiem, ale jakimś jednak sposobem na odzyskanie wolności, niezależności i wyzwolenie się spod wpływu zaborczych rodziców, którzy cały czas traktują młodzież jak pięcioletnie dzieci. Nastolatkowie zaczynają wtedy wybierać sobie w którym miejscu, jak i kiedy zaczną się ciąć. „Wreszcie coś zależy tylko ode mnie, lubię widok krwi i kocham swoje blizny” – twierdzą później w rozmowach z terapeutami. „Tylko to jest moje, gdyż wszystko co mam jest kupione i często mi to wypominają rodzice. To jest tylko moje, przynajmniej tego mi rodzice nie zabronią, gdy się na mnie obrażą. Nie zabiorą, bo nawet nie wiedzą, że to mam.”.

Czy dziecko w tym wieku może chorować na depresję? - pyta mnie mama 14–letniego Jaśka. Nauczyciel zaproponował jej pójście z synem do lekarza, zaś ona uważa, że to są wymyślone bzdury czepiającego się nauczyciela. Wychowawca obserwując uczniów wyraźnie widzi, jak zachowują się w rozmaitych sytuacjach oraz jak radzą sobie wśród rówieśników. Jeżeli zauważył, że Jasiek czuje się samotny, niepotrzebny, odrzucony, to bardzo dobrze się stało, że zwrócił uwagę na jego zachowanie i zaproponował rodzicom wizytę u specjalisty. Ta zmiana w zachowaniu ucznia mogła być związana z niskim poczuciem własnej wartości, ale mogła też być oznaką depresji. Dlatego nie wolno nam bagatelizować takich sygnałów i informacji.

Czy można się uzależnić od cięcia? - pyta mama 15–letniej Zuzy, która cała jest w starych i nowych bliznach. Jej rodzice do tej pory uważali, że nie ma sensu zwracać uwagi na wybryki córki, gdyż „z wiekiem” jej to przejdzie. Niestety, obecnie szkolny pedagog zażądał natychmiastowej wizyty u psychologa. Samookaleczenia często prowadzą do uzależnienia, podobnie jak to bywa z zażywaniem narkotyków, alkoholu czy dopalaczy. Na początku często kaleczenie się jest tylko eksperymentowaniem czy modą. Taki małolat zadając sobie ból odczuwa podniecenie, wydzielające się endorfiny poprawiają jego nastrój i samopoczucie. To jednak sprawia, że młody coraz częściej do tego wraca, aż w końcu staje się to sposobem na jego ucieczkę od wszelkich przykrości szarej codzienności (dom, szkoła, środowisko). Wprawdzie z początku może mu się wydawać, że działa to na niego jak znieczulenie, lecz to jest tylko krótkotrwałe i chwilowe odczucie. Ono nigdy nie leczy, lecz działa podobnie jak tabletka przeciwbólowa, do której organizm szybko się przyzwyczaja. Po jakimś czasie taki małolat sięga po coś nowego - innego, często dużo bardziej niebezpiecznego.

Jak mam reagować? - pyta mama 16-latki, która zauważa u córki zmiany nastroju i ma obawy, że to mogą być początki depresji, ale w okolicy miejsca jej zamieszkania nie ma psychiatry dziecięcego. Czy jest sens w szukaniu przychodni daleko od domu? Może to tylko zwykłe „fochy” dojrzewającej dziewczyny, straszenie z jej strony w celu osiągnięcia swoich celów?

Jeśli zauważymy zmiany w zachowaniu naszego dziecka: smutna mina, kiepski nastrój, opatrunki na ciele, dużo bransoletek na rękach, niechęć do ćwiczeń na lekcjach WF-u, noszenie swetrów z długimi rękawami podczas upałów - powinniśmy natychmiast reagować. Należy przede wszystkim zacząć z nimi rozmawiać nawet wtedy, gdy twierdzą, że zupełnie nie mają na to czasu i ochoty. Musimy pamiętać, aby do takiej rozmowy starannie się przygotować, nigdy nie reagować gwałtownie i pod wpływem zbyt dużych emocji, bowiem nic nie osiągniemy krzykiem. Bardzo ważne jest wtedy, aby wykazać zainteresowanie, współczucie i troskę. Dziecko zrozumie, że nie jest samotne, że wspólnie z rodzicami/wychowawcą na pewno sobie poradzą i znajdą wyjście z trudnej sytuacji. Jeżeli nie widzimy poprawy, powinniśmy natychmiast skontaktować się z lekarzem, psychiatrą, psychoterapeutą. Należy zrobić wszystko, by dziecku udzielić pomocy.

„Koleżanka mojej córki stwierdziła, że Ola się tnie, ale prosiła, bym nie mówiła, że wiem to od niej „ - opowiada mama 14–latki. „Jak może mnie o coś takiego prosić? Dlaczego się wtrąca w sprawy mojej rodziny?” - pyta rozgoryczona mama Oli. A czy pani wiedziała, że córka się tnie? - odpowiadam pytaniem na pytanie. „No nie…” Dobrze się stało, że Ola ma koleżankę, która się o nią martwi. Podejrzewam, że zanim przyszła z tym do pani, długo rozmawiała na te tematy z córką i teraz doszła do wniosku, że sama nie ma szansy na udzielenie jej fachowej pomocy. Rozumiem, że dla większości rodziców taka informacja może być wstrząsem, jednak pamiętajmy o tym, że najważniejsza jest pomoc udzielona dziecku. Szybka interwencja i niedopuszczenie do dalszych samookaleczeń są bardzo ważne.

„Czy to jest moja wina?” - pyta mama Joli, która w ciężkim stanie trafiła do szpitala ze zdiagnozowaną anoreksją. „Zwracałam jej uwagę, by zastosowała dietę, gdyż była troszkę za gruba, ale nie wiedziałam, że dojdzie aż do takiego stanu…„

No właśnie. Bardzo często się obecnie zdarza, że dziewczyny chcą mieć wymarzone wymiary, ileś tam centymetrów w talii i oczywiście jak najmniej ważyć. Uważają, że tylko wtedy mogą się podobać, być akceptowanymi w środowisku i ewentualnie startować do wymarzonego zawodu modelki.

Anorektyczki ciągle zmniejszają swoje porcje żywieniowe, jednak mają tak zniekształcony obraz siebie, że zupełnie nie dostrzegają w lustrze tego, że są już skrajnie chude. Wciąż widzą siebie jako te grube i nieatrakcyjne, dlatego cały czas jedzą coraz mniej. Z czasem ich zachowanie prowadzi do skrajnego wychudzenia czyli nawet do śmierci. Bulimiczki też chcą za wszelką cenę szybko schudnąć, jednak po głodzeniu powraca im silny apetyt, dlatego po zjedzeniu dużej ilości jedzenia w bardzo krótkim czasie - zaczynają rozumieć co zrobiły, próbują się pozbyć się tego, co zjadły, prowokują wymioty, zażywają środki przeczyszczające i moczopędne. Poczucie winy powoduje, że taka osoba ma coraz gorszy obraz siebie.

Depresja nastolatka może mieć nietypowe objawy, dlatego rodzice powinni się udać z nim do psychiatry dziecięcego. Jeżeli zaś specjalisty nie ma w okolicy to powinni się zgłosić do najbliższego szpitala, gdzie znajduje się dziecięcy oddział psychiatryczny.

Podstawą leczenia jest zazwyczaj psychoterapia, która obejmuje osoby chore, oraz najbliższą rodzinę. Jeśli stan chorego jest poważny i zagraża życiu, konieczne jest leczenie szpitalne na oddziale psychiatrycznym. W zależności od nasilenia choroby, oprócz psychoterapii, często stosuje się także leczenie farmakologiczne. Jesteśmy w stanie sobie poradzić w każdej sytuacji, jeżeli tylko będzie nam na tym zależeć.

Słuchajmy aktywnie, rozmawiajmy i bądźmy otwarci.