Opublikowano 19 wrzesnia 2021

Jak być sojusznikiem młodzieży LGBT+?

Kilka dni temu spotkałam na spacerze moją byłą uczennicę. Ania wyglądała na osobę bardzo smutną. Podczas krótkiej rozmowy dowiedziałam się od niej, że bała się powrotu do szkoły i jak stwierdziła jej obawy nie były bezpodstawne. Świetnie się uczy, jest oczytaną, inteligentną i nadwrażliwą młodą osobą. Nie bała się więc nauki, tylko spotkania z rówieśnikami. Jest lesbijką, która nie była i nie jest akceptowana zarówno w klasie jak i w całej szkole. Była szczęśliwa, gdy uczniowie uczyli się w domu. Teraz nie wie, czy poradzi sobie z kolejnymi aktami „psychologicznego terroru” tak ze strony koleżanek i kolegów jak i ze strony niektórych pedagogów. Powiedziała mi, że najprawdopodobniej zrezygnuje ze szkoły, gdyż nie ma już siły na przeciwstawianie się tylu osobom. Zrobiło mi się wstyd za zachowanie nauczycieli. Dlaczego nikt z nich nie zareagował zwyczajnie, czyli po ludzku na cierpienia uczennicy? Anki było mi bardzo żal. Czemu nikt z jej otoczenia nie zauważył, że dziewczyna ma takie poważne problemy w szkole?

Po paru dniach natomiast odwiedził mnie były uczeń Marek. Z jego twarzy nie znikał uśmiech. - Czy pani wie - powiedział - że powrót do szkoły uratował mi życie? Naprawdę!

Okazało się, że tylko w szkole jest on rozumiany i akceptowany. We własnym domu przeżywa horror zarówno ze strony rodziców jak i starszego rodzeństwa. Jest bowiem gejem…

Pomyśleć tylko, że są to równolatkowie, uczęszczający w tym samym mieście do szkoły a mają tak różne przeżycia.

Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co się porobiło z naszym społeczeństwem? Pamiętam twarze moich uczniów - radosne prawie przez cały rok szkolny. Otrzymanie oceny niedostatecznej to była chwila smutku lub złości, która bardzo szybko mijała.

Dlaczego obecnie młodzi ludzie cierpią z tak błahych powodów akurat wtedy, gdy z racji wieku powinni raczej cieszyć się życiem? Przez stereotypy stajemy się często wrogo nastawieni do niektórych grup ludzi zachowujących się lub wyglądających inaczej niż my. Uprzedzamy się wobec tego, co nie jest nam znane. Zamiast chcieć to „nieznane” poznać, staramy się to niszczyć, dyskredytować i dyskryminować. Dlaczego inaczej wyglądające czy zachowujące się osoby traktujemy mniej przychylnie, niż osoby podobne do nas? Jeżeli dowiadujemy się od własnego dziecka lub podejrzewamy, że ma problemy z akceptacją siebie - to przede wszystkim postarajmy się zdobyć wiedzę, czyli poczytać na dany temat. Później zacznijmy z dzieckiem spokojnie rozmawiać - nigdy krzyczeć. Jeżeli tego nie umiemy sami zrobić, to zaproponujmy mu wspólną wizytę u psychologa. Będzie nam wtedy dużo łatwiej zrozumieć swoje dziecko. Gdy jednak w miejscu zamieszkania nie ma takiego gabinetu, to możemy przecież poprosić o pomoc kogoś kompetentnego z rodziny lub z grona bliskich znajomych. Często zdarza się, że nasza pociecha ma dobry kontakt z jakąś ciotką, wujkiem czy naszą koleżanką z pracy. Dziecko cierpi, lecz czasem boi się mówić o tym, co odczuwa dużo mocniej i głębiej niż my to podejrzewamy. Takie rozmowy mogą okazać się konstruktywnym rozwiązaniem i zupełnie po prostu realnie pomóc.

Jeżeli już zaakceptujecie orientację swojego dziecka, a widzicie, że ma ono problemy w szkole, to właśnie teraz - tuż po rozpoczęciu roku szkolnego jest najlepszy moment, żeby zareagować. Ja proponowałabym w takiej sytuacji, żeby pójść najpierw na rozmowę z psychologiem szkolnym oraz z wychowawcą, aby poprosić ich o specjalistyczną pomoc. Oni na co dzień obserwują uczniów w szkole, więc mogą zacząć działać natychmiast.

Problemy zwykle nie rozwiązują się same. Jeżeli zobaczycie, że to także nie pomogło, to może powinniście się udać na merytoryczną pogawędkę z dyrektorem? Nie warto czekać, że może coś się samo zmieni, że młodzież się przyzwyczai do “innego” kolegi i po jakimś czasie go zaakceptuje. To tak nie działa, a cierpienie naszego dziecka będzie narastać z czasem. Dyrektor doskonale zna poglądy swoich pracowników i wie, do kogo ewentualnie przenieść takiego ucznia, który np.nie uczęszcza na religię albo jest gejem czy lesbijką. Poza tym powinien (zapewne to zrobi) uczulić psychologa i pedagoga, by rozmawiali tak z rówieśnikami z klasy jak i z pedagogami uczącymi tych uczniów.

Jeżeli natomiast zobaczycie, że taka akcja nic pozytywnego nie wniosła do sprawy, to ja w takiej sytuacji rekomendowałabym bardzo serio podjęcie decyzji o zmianie szkoły na bardziej sensowną. Nie opłaca się skazywać naszego dziecka na tak zwane “przetrzymanie”. Cztery lata liceum lub pięć technikum dla młodych osób to jest bardzo długi i kluczowy fragment ich życia.

Dzieci w szkole powinny się czuć bezpieczne. Wszystkie dzieci.